niedziela, 6 listopada 2011

Orzech

Pisałam jakiś czas temu ze zrobiłam test farbiarski z łupinami orzecha. Ciekawą cechą tego barwnika jest to że nie potrzebuje w ogóle zaprawy, "łapie" tkaniny (i nie tylko) bez ałunu. Daje ładne ciekawe brązowe zabarwienie. Można go używać na kilka sposobów, na zimno i na gorąco.

W próbkach użyłam proporcji mieszaniny farbującej pochodzących z książki pani Wery Tuszyńskiej "Farbowanie metodami naturalnymi"
1 to próbka farbowana na zimno, w wodzie do której dodałam rozdrobnione łupiny leżała 48 godzin.
2 -5 to próbki farbowane na gorąco. Gotowane z rozdrobnionymi łupinami różnią się czasem wyjmowania z kąpieli barwiącej. Drugą próbkę wyjęłam po pół godzinie i następne wyjmowałam po kolejnych (3 po godzinie ,4 po półtorej godziny, 5 po dwóch). Został mi jeszcze do wykonania test barwienia na zimno w roztworze wygotowanym z łupin, ale to poczeka sobie na przyszły rok.

wtorek, 1 listopada 2011

Suknia dworska

Wisi już u nas od pewnego czasu. W sumie trochę o niej zapomniałam bo mnie wkurzyła, ale teraz kiedy ma zostać odebrana uznałam, że czas o niej napisać.

Suknia dworska w kolorach herbowych, oparta na wykroju sukni królowej Małgorzaty. Nie zastosowałam w niej trenu bo właścicielka nie chciała no i rękawy są wszyte normalnie z jednym klinem a nie z kilkoma jak w oryginale.

Szwy konstrukcyjne maszynowe wykończone ręcznie. Podszewka wbrew zdjęciom jest bardziej zielona niż niebieska. W tym ciuchu podszewkę wszyliśmy w całą suknie, co też jest odmienne od sukni Małgorzaty. Krótki rękaw z ogonami oparty jest na ikonografii. Podszewka w ogonach jedwabna. Zapinana na mosiężne guziki, dekolt obszyty perełkami rzecznymi. I to właśnie mnie wkurzyło: obszycie 72 dziurek i przyszycie 109 perełek może nieco zdemotywować. Zwłaszcza, że dziurki są w czarnej części sukni co powoduje, że ciężko je było robić przy sztucznym świetle, myślałam że mi oczka wypadną.

Ps. ktoś mnie kiedyś pytał czemu zszywam podszewkę i wykańczam w ten sposób zamiast użyć współczesnego sposobów wszywania podszewki, odpowiedź jest prosta, używam tego sposobu bo jest historyczny (chodź oryginalnie zszywano i wykańczano w ten sposób raczej rzeczy pikowane wiec grubsze), ale ważniejszy jest dla mnie drugi powód, łatwiej jest zapobiec wyłażeniu podszewki, która zwłaszcza tam gdzie ma dużą powierzchnię lubi się odkształcić i wyglądać spod wierzchniego materiału. Można oczywiście w takim wypadku odszyć brzegi paskiem wierzchniej tkaniny, ale to dodatkowa robota.

wtorek, 20 września 2011

Takie sobie marudzenie

Działam w RR już od jakiegoś czasu, może nie jest to porażający kawał czasu ale na tyle długi że zdołałam zaobserwować że jak każde środowisko hobbystów i RR jest nawiedzany jest przez chwilowe mody. W czasie mojego uczestnictwa w RR kilka udało mi się zaobserwować, dla przykładu "Wszyscy w średniowieczu tańczyli" czy też "Wszystkie średniowieczne ciuchy miały podszewki". Pierwsza z nich odstręczyła mnie kiedyś od RR bo tańczyć nie lubię i nie bardzo umiem. Druga natomiast zaowocował tym ze moja pierwsza porządna historyczna suknia jest pancerna i prawie sama stoi. Po jakimś czasie w miarę grzebania w źródłach i ikonografii przestałam na te mody zwracać uwagę. Przez to dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać skąd one się brały. Bo przecież nie wyskakiwały z nicości. Ktoś zawsze pierwszy rzucała jakimś pomysłem ideą. Jakoś tak ostatnio ze względu na prace nad poradnikiem strojowym zagłębiłam się mocno w aspekty tekstyliów ich produkcji itd. I zauważyłam nawracający problem z farbowanymi tkaninami. Co raz gdzieś z czeluści ruchu wyłania się ekspert który twierdzi że farbowanie było za trudne i zbyt pracochłonne żeby mogli sobie na to pozwolić zwykli ludzie. Dodatkowym argumentem (naprawdę nie wiem skąd branym) jest zwykle bieda tzw zwykłych ludzi czyli rzemieślników i chłopów. Pojawiają się głosy ze takich ludzi nie stać było również na sukno bo przymierali głodem. Nigdy nie potrafiłam dojść skąd to się brało, zawsze cierpliwie tłumaczyłam co mówią na ten temat wykopaliska, teksty źródłowe z którymi się czasem stykałam, opracowania a wreszcie ikonografia. Ale aż dotąd nie zastanawiałam się skąd może się brać taki nacisk na tkaniny. I nagle ostatnio doznałam swoistego oświecenia. Zaznaczam że w olśnieniu tym miała udział moja złośliwość. Jak dla mnie to konkretne zjawisko bierze się z dwóch źródeł, jednym są tzw. eksperci ludzie którzy swoja wizję średniowiecza zwykle nie popartą niczym (ale nie zawsze) z odpowiednim autorytetem wmuszają innym rekonstruktorom, zwykle mniej doświadczonym. Zapytani o źródła wykręcają się dziurami w pamięci i obiecuj że jak tylko dotrą do domu to nam wyślą źródło co zwykle nie następuje (zaznaczam znowu nie wszyscy eksperci tak mają). A druga przyczyna leży w samych rekonstruktorach nie chce nam się albo po prostu nie umiemy poprawić swoich ciuchów. Nie potrafimy ich lepiej dopasować czy skroić, nie umiemy ładnie zszyć ręcznie albo nie mamy na to czasu. Nie chce nam się ładnie wykańczać a kupienie u kogoś uznajemy za zbyt drogie. I często patrzymy na takich co ich stać bądź umieją i zaczynamy się zastanawiać czy oni są lepsi. I tu przychodzi nam z pomocą pan ekspert który wytłumaczy że to wszystko pikuś bo oni maja źle dobrane materiały, że ich warstwa społeczna nie mogła sobie na coś takiego pozwolić. I części z nas robi się lepiej, zaczynamy orędować za tym żeby np. zrezygnować z sukna w 15 wieku bo było bardzo drogie. I nie zastanawiamy się czy faktycznie tak było. Nasze dobre samopoczucie nam wystarczy. I na tą nieco pokrętną przyczynę mód nabrać się może każdy, bo każdy nawet najlepsi z nas maja epizody lenistwa. Miejmy nadzieję że są to rzeczywiście tylko epizody.

ps. w następnym poście będzie znów o farbowaniu, zrobiłam test na łupinach orzecha włoskiego sami zobaczycie jak wyszło.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Test farbiarski

Ze względu na sierpień który jest doskonałym miesiącem do zbierania roślin farbiarskich postanowiłam przetestować liście brzozowe których jeszcze nie używałam. Barwnik jest łatwo dostępny choć ja zaliczam go do tych o mniejszej wydajności, potrzeba dwa razy tyle suchych liści niż tkaniny. Do przetestowania miałam dwa sposoby farbowania. Sposoby różnią się momentem bejcowania w pierwszym sposobie bejcuje się tkaninę przed farbowaniem płucze i suszy w drugim zaś bejca (czyli ałun) dodawany jest bezpośrednio do kąpieli barwiącej. Na poniższym zdjęciu widać również efekty użycia w obu typach suchych i świeżych liści oraz wpływ żelaza na barwę.

1 to barwienie jedno kąpielowe z użyciem świeżych liści
2 to barwienie jedno kąpielowe z użyciem suchych liści
3 to barwienie jedno kąpielowe z użyciem suchych liści i dodatkiem żelaza (oryginał jest nieco bardziej zielony niż zdjęcie)
4 to barwienie dwu kąpielowe na świeżych liściach
5 to barwienie dwu kąpielowe z użyciem suchych liści
6 to barwienie dwu kąpielowe z użyciem suchych liści i żelaza (ten kolor jest najbliższy khaki).

Kolory są ładne i widzę już ze żeby uzyskać fajna żółć lepiej zrobić barwienie jedno kąpielowe, zaś w przypadku zieleni użyty sposób zależy od pożądanego koloru. Kolory na zdjeciu są prawie takie w rzeczywistości, Nidhogg twierdzi ze chce 6 na nogawice.

środa, 3 sierpnia 2011

Bukłaczki

Naszło mnie znowu na szycie skóry i wreszcie uszyłem sobie bukłaczek. Wyszedł nieduży, 0,45 litra, ale całkiem zgrabny i szczelny - test 24 godziny. Następny zrobię większy, żeby cały miodek wchodził, a potem spróbuje baryłkę (costrel). Palce bolą od szycia, ale warto się postarać i zrobić to porządnie.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Zalegly post grunwaldowy

No i nie zdążyłem się przed Grunwaldem pochwalić, a zrobiłem dwie rzeczy, które szykowałem od dawna. Po pierwsze skończyłem swoje czerwone robe. Zrezygnowałem ostatecznie z dokładnej rekonstrukcji szaty z Herjolfsnes i zrobiłem workowate rękawy i wysoki kołnierzyk. Tak, mam kompleks burmistrza Gandawy.
Na szybko mała fotka ze mną jako gońcem Staszka Kuli w trakcie inscenizacji (bo radiotelegrafista brzmi głupio w kontekście bitwy pod Grunwaldem).
A do hełmów (mojego i Karla) wstawiłem wreszcie koszyczki, dzięki którym udało je się dopasować na nasze łby bez robienia grubszych kapturów pikowanych. Pora zamówić mniejszy hełm - ten jest do kupienia jakby ktoś chciał. Nówka sztuka nie bita.

poniedziałek, 23 maja 2011

Odlewy

Ruszyła mała, kuchenna pracownia odlewnicza. Na razie pierwsze próby.
Badgesik, przed:
 I po wycyzelowaniu:
Zrobiłem jeszcze guzik, później dorzucę zdjęcie. Cyna to wdzięczny materiał, wystarcza gips, chochelka i kuchenka gazowa, i można robić cuda, Przydają się też dentystyczne narzędzia do modelowania i trochę plasteliny. Ach, plastelina ze sklepu dla plastyków - gdzie taka plastelina była jak byłem mały?

poniedziałek, 2 maja 2011

Herjolfsnes 63 czyli o złych skutkach literatury.

Postanowiłem sobie uszyć robe na przełom 14-15 wieku. Ale nie jakieś tam prose robe, tylko konkretnie Herjolfsnes 63. Uszyłem wcześniej bogate robe dla Grzypa, luźno oparte na osmioczęściowym wykroju z Grenalndii - swoje chciałem zrobić dokładnie wg oryginału. Wykrój ze strony Carlsona wydaje się prosty:
No i zrobiłem błąd - po uszyciu korpusu nie przestałem grzebać za literaturą. W moje ręce trafiło "Wowen into the Earth" Else Ostergard, a potem "Medieval Garments Reconstructed: Norse Clothing Patterns" Else Ostergard, Anny Norgard i Lilli Fransen. I tu wyszło, że rękaw jest o wiele bardziej skomplikowany, niz na starym wykroju.


Teraz czeka mnie dodatkowa robota, z dopasowaniem nowego wykroju rekawa do tego, co już uszyłem :D A miało być takie proste...