wtorek, 30 października 2007

Warsztaty rzemiosła w Będkowicach

Między 18 a 21 października pojechaliśmy sobie w teren, na warsztaty rzemiosła. Miał być wyjazd z namiotem i obozowanie w naturze, jednakże pogoda nastraszyła organizatora (całkiem słusznie, ponieważ śnieg, który obudził nas w sobotę rano przy naszej konstrukcji namiotu mógłby być 'nachalny') , zdecydował się on na warsztaty stacjonarne (tylko z nazwy, nachodziłam sie jak głupia). Pojechaliśmy do Będkowic w czwartek, jak sie okazało nieco za wcześnie ponieważ warsztaty miały sie zacząć dopiero w piątek. Nie stanowiło to jednakże żadnego problemu poszliśmy sobie z Wszebądem, na spacerek (parogodzinne włóczenie sie po terenie). Połaziliśmy chwile po dolinie Będkowskiej i po skałach w okolicach Będkowic. Następnie pogadaliśmy w efekcie czego poszliśmy spać niejako z kurami. W piątek pomogliśmy przy porządkowaniu terenu, chłopcy przynieśli piec do szkła do garażu i posprzątali "armagedon" w kuźni. W między czasie Ja (pracowicie) odbierałam telefony przeglądając przy tym (równie pracowicie) księgozbiór gospodarza. W okolicach 13 przyjechali Jagoda i Boran i w domu zrobiło sie ciekawiej. Po 'powitalnej' herbacie zajęliśmy sie wreszcie działalnością zamierzona, czyli rzemiosłem. Jagoda próbowała prząść ale okazało sie ze runo, które nabyła nadaje sie do wielu innych rzeczy, ale do tego celu akurat nie. Boran siedział sobie spokojnie i szył wysokie buty. Nidhogg po uporządkowaniu kuźni odpalił koks i zaczął mi robić widelec( pod tą nazwą nie kryją się bynajmniej żadne widły bojowe). Wieczorem wybyliśmy na zakupy a kiedy powróciliśmy z zaopatrzeniem czekały na nas posiłki osobowe. W nieco większym gronie pogwarzyliśmy i ponarzekaliśmy na pogodę (i cała resztę). W sobotę od rana wkroczył do akcji piecyk do szkła, który okazał się być bydlęciem złośliwym wrednym i nieprzyjaznym. Po 16 godzinach stania przy nim mam 1 ( słownie jeden) koralik, (który do czegoś się nadaje ) i to nie mój tylko Nidhogga. Ale juz wiem, że lubię bawić sie szkłem (byle nie żaroodpornym). Teraz pozostaje mi tylko zainwestować we własny sprzęt i zaprzyjaźnić sie z kimś kto robi witraże. Sobota okazała się dniem pracowitym dla wszystkich, (przykładowo ja pomiędzy momentami kiedy machałam miechem latałam do kuchni pilnować obiadu). Z zaplanowanych zabaw nie odbyło sie tylko gotowanie dziegciu, ponieważ nawalił osobnik, który planował to robić ( a szkoda ciekawa byłam efektów). Po zmroku oddaliśmy sie biesiadowaniu i nadużywaniu genialnego krupniku wykonanego przez pana domu. W niedziele niestety musieliśmy opuścić Będkowice nieco wcześniej by zadośćuczynić obowiązkom obywatelskim i udać się na wybory.
Ogólny bilans wyjazdu
1 widelec 1 koralik
kilka cosiów koralikopodobnych
Poparzone paluchy Nidhogga (nie wiedzieć czemu, łapał gorący koks w łapki) oraz oparzenie mojej wargi (złośliwy piec do szkła dmuchnął sporą porcja iskier na których kursie kolizyjnym znalazła się moja twarz).

piątek, 12 października 2007

Kowalstwo c.d.

Ciąg dalszy eksperymentów kowalskich. Napatrzyłem się w wakacje na Einara kującego groty to postanowiłe sam spróbować.

W sumie to proste, żeby tylko jeszcze wychodziły mniejsze i wszystkie takie same, to byłbym szczęśliwy.
Za to umiem już zrobić prosty nóż:
Na razie tyle, w przyszły weekend jadę na naukę, to wykuję coś nowego.

środa, 19 września 2007

Sakiewki

Jako że proces tkania zajmuje czas pewien, a pomysłu na podręcznik dla nie kumatych nie mam w ogóle to postanowiłam umieścić inny rodzaj mojej twórczości. Haftowane sakiewki. Wszystko haft płaski, dwie sztuki sprzedałam dosyć dawno temu, trzecia wykonałam dla Nidhogga.

Drakkar zrysowany z jakiejś wikińskiej ozdoby. Wyhaftowałam jeszcze inną wersję kolorystyczną, ale niestety zdołałam sprzedać zanim zrobiłam jej zdjęcie.

Kruki Odyna, z wikińskiej monety. Żeby było śmieszniej trzy zamiast przepisowych dwóch.

Orzeł z grosza krakowskiego. Wyhaftowany dla Nidhogga. W stosunku do oryginału nieco uproszczony.
Wszystkie trzy wzory są co prawda oryginalnymi elementami zdobniczymi z epoki, ale nie zostały stworzone jako wzory do haftu. W przypadku haftów wikińskich oryginalne wzory można znaleźć w opracowaniach kurhanów z Valsgarde i Bjerringhoj. Zaś jeśli chodzi o wiek 14 bo z tego czasu pochodzi grosz z którego zrysowany jest wzór sakiewki Nidhogga to wzorów jest wiele i można je zaobserwować na obrazach z ówczesnego czasu np. piękne wzory heraldyczne i roślinne można zaobserwować w godzinkach księcia de Berry ("Les très riches heures du Duc de Berry"). O ile jednak moje wzory wikińskie są po prostu ozdobami w stylu o tyle orzeł Nidhogga jest jak najbardziej możliwym wzorem dla swojego czasu.

piątek, 14 września 2007

Nóż bananowy

W końcu udało mi się uporządkować i uruchomić kuźnię u mnie w pracy. Pierwsze próby idą mi trochę po omacku, bo nie miałem jeszcze okazji popracować pod okiem doświadczonego kowala, ale udało mi się wykuć nożyk.
Oryginalny kształt powstał sam - gdy wykuwałem ostrze, nóż się wygiął i nie wpadłem na to, jak go wyprostować. Nic to, mam jeszcze sporo stali na eksperymenty, tylko węgiel drzewny szybko schodzi. Może koks będzie tańszy...

środa, 12 września 2007

Krajki

Dobra. Jak zostało powiedziane interesuję się między innymi tkactwem. Na razie ze względu na brak dużych krosien tkam krajki, konkretnie tkam na tzw. tabliczkach (wszystko przez Nidhogga, bo powiedział że te tkane na bardku są brzydkie). I tak zmusiłam go żeby mi zrobił bardko (znaczy zmuszam go, bo idzie mu ciężko). OK koniec wyrzekania na chłopa przejdźmy do uwag konstrukcyjno technicznych. Pokaże dwie z moich krajek. Pierwsza to wzór zwany "Kivrim"

Wzór ten określany jest równierz mianem anatolijskiego, bo właśnie z Anatoli pochodzi. Wykonałam go na 10 tabliczkach. Osnowa strasznie się zwija w kilku miejscach, ale na szczęście moje bardzo NIE historyczne krosna dają możliwość jej rozwinięcia. Krajki jest prawie trzy metry. Na razie jest niczyja, wisi i czeka na właściciela. Piszę tak dla tego że druga z krajek z wzorem zwanym "Baranie rogi",

należy do Nidhogga. Tę wykonałam na 20 tabliczkach. Wzór jest trudniejszy niż pierwszy, nie tylko ze względu na większą ilość tabliczek, ale równierz złożenie obrotów tabliczek. Istniej jeszcze jedna odmiana tego wzoru, określana mianem winorośli, nie robiłam jeszcze tego wzoru, ale z zdjęć które miałam okazje widzieć wygląda na bardzo ciekawy wzór.
W tym momencie na krosnach mam wciągnięte "Baranie rogi" czarno czerwone. Zobaczymy jak mi pójdą.

wtorek, 11 września 2007

Witamy w średniowiecznej pracowni Wiewiury i Nidhogga

Zaczeło się od łucznictwa, ale wkrótce okazało się, że to co nas kręci w odtwarzaniu średniowecza, to rzemiosło. Na razie są to strzały i kaletnictwo (Nidhogg), krawiectwo, pasmanteria i ilumnacje (Wiewiura) - a w planach mamy jeszcze tkanie, kowalstwo i parę innych rozrywek.