wtorek, 22 sierpnia 2017

Houppelanda


Wielu z was zna tego cicha. Jest to houppelanda Jana Zgorzeleckiego, syna cesarza Karola IV i Elżbiety Pomorskiej urodzonego w roku 1370 zmarłego w 1396. Zmarł w klasztorze w Neuzelle prawdopodobnie otruty. 
Z szczątków kostnych (nie najlepiej zachowanych) można stwierdzić że miał około 172-173 cm wzrostu, opisywany był jako szczupły (co dobrze komponuje sie z wąskimi ramionami houppelandy). Sama houppelanda ma 150 cm długości, pierwotnie była z czarnego aksamitu jedwabnego. W chwili obecnej jest bardzo zniszczona i nie ma już śladu oryginalnego koloru. Ostatecznie wyciągnięto ją z grobowca w roku 1928 kiedy wykonano nową kryptę dla cesarza i jego rodziny i pochowano w niej (w roku 1935) wyłącznie zachowane szkielety bez odzieży i innego wyposażenia.
Jest to ciuch w którym Jan został pochowany co powoduje że  zanim użyjemy jej jako  wzór na ciucha dla kogoś żywego powinniśmy porównać krój z ewentualnymi istniejącymi ciuchami z epoki i ikonografia. Co prawda houppelanda jest unikatem na klasę światową, ale da się ja porównać z innym unikatem czyli wykopaliskami z Herjolfsnes widać podobieństwa. Wystarczy spojrzeć na krój houppelandy i ciucha z grobu 43 (numer muzealny D10585.1)
(ilustracja wykonana przez Marca Carlsona na podstawie Norlund)

 rysunek z opracowania Dr. Bravermanovej 

Podobnie zerkniecie na ilustracje z epoki wskazuje że mamy do czynienia z ubraniem typowym dla osoby o statusie Jana i że nie był to zestaw ceremonialny noszony na koronacje (tego typu elementy można znaleźć w grobach królewskich).
 (fresk pochodzi z cyklu prace 12 miesięcy  z Buonconsiligo Castle)


Houppelanda jest skrojona bardzo porządnie, szyta jest w wyraźnym pośpiechu. Jan zmarł nagle i przygotowanie do pogrzebu były zapewne dosyć szybkie. Miała stosunkowo niski kołnierzyk i w rozcięcie w przednim panelu nie zostały wszyte żadne guziki ani haftki, co sugeruje z pierwotnie mogła być zapięta broszą (i dodatkowo wskazuje na pośpiech). Na pośpiech wskazują również fakt że nie miała podszewki. Rękawy są długie, wręcz "groteskowo" długie, co może wskazywać albo na popełniony w pośpiechu błąd, albo na chęć ukrycia dłoni zmarłego w fałdach rękawa. Dodatkowo rękawy są wąskie co też może wskazywać na pospiech, szybciej się takie zszywa niż wielkie wachlarze jak maja na sobie faceci z fresku.
Uszyta jest z 18 trapezoidalnych części (co można ładnie policzyć z diagramu powyżej), pozwala to na wykorzystanie praktycznie całego materiału z minimalnymi stratami. To czego nie jestem w stanie dojść z ilustracji i tekstu to informacja o tym czy aksamit był cięty z absurdalną oszczędnością (pamiętajmy ze to aksamit który jest kierunkowy) czy z zasadami sztuki i nie aż tak oszczędnie, czy też krawiec wybrał trzecia opcje i skroił oszczędnie ale zszył przód i tył tak ze kierunki się na nich zgadzały zgodnie z założeniem że trup chodził nie będzie i raczej nie będzie tego widać.

Źródła
Cottesimple
The Brazen Burgundian
próba rekonstrukcji

wtorek, 25 lipca 2017

Kaptur

Dawno nic się tu nie pojawiło, ale czas wrócić do choćby okazjonalnego pisania. Zacznę od czegoś lekkiego.
Historyjka która doprowadziła do powstania tego kaptura jest dosyć krótka, znajomy w zeszłym roku na Grunwaldzie był konferansjerem przy części turniejów. Jakoś tak żartach stwierdziliśmy że przydałby mu się błazeński kaptur. I powiedziałam że mu uszyję. Pierwsze co zrobiłam to przejrzałym źródła na błaznów. Jest obrazów z głupcem/błaznem w średniowiecznych manuskryptach sporo, osoba taka zawsze jest dziwnie ubrana, zwykle ma dziwaczny kaptur i pełno dzwonków na odzieży. Jako że kolego jest konferansjerem uznaliśmy że dzwonki to raczej zły pomysł, ale wykombinowałam coś innego. Pokażę kilka z wielu ilustracji które mnie zainspirowały
 ilustracja pochodzi z The Ranworth Antiphoner z roku około 1400 przedstawia Króla Dawida z Głupcem (tu poczytajcie). Widać dziwaczny kolorowy strój i śmieszny kaptur z dzwonkiem. 
ilustracja pochodzi z Bible historiale z pierwszej ćwierci 15 wieku i znów mamy do czynienia z Królem Dawidem i Głupcem (tu poczytać), i znów dziwaczny struj i kaptur oraz dzwonki
 ilustracja pochodzi z Kodeksu Baltazara Behema z początku 16 wieku tym razem nasz błazen robi zakupy, bądź jak kto woli bałamuci kupcową (tu do obejrzenia uwaga kodeks jest duży błazen znajduje się na stronie 499), po raz kolejny dziwne ubranie dziwaczny kaptur i powtarzający się żółty kolor. 
Nie jest tak że żółć byłą nieodłącznie związana z błaznem, ale pojawia się na obrazach przedstawiając błazna częściej niż gdzie indziej (podobnie dziwne wycinanki i kolorowe ciuchy- te łączą błazna z muzykami dworskimi). 
Uznałam że kaptur powinien być żółty, wycinanki sobie darowałam, bo w kapturach pojawiają się rzadko, natomiast nie darowałam sobie uszu. Niestety nie udało mi się uszyć go ręcznie, bo w ostatniej chwili (trzy dni przed wyjazdem), objawił się ktoś kto wyrósł wszerz z ciuchów i musieliśmy mu na szybko coś uszyć i czasu na ręczne zszycie  nie było. Wszystkie wykończenia zostały wykonane ręcznie.

Kaptur jest z miękkiej żółtej flaneli wełnianej podszewka w uszach z cielistego flauszu z czerwonego flauszu guziki. Bez podszewki, szwy konstrukcyjnie maszynowe, wykończenia ręczne. Wykończony lnem i wełna. jak widać zamiast kontrowersyjnych dzwonków użyłam kulek wełnianych, wykonanych i przyszytych jak guziki. Właściciel twierdzi że nosi się świetnie (również jako chaperon).

czwartek, 8 września 2016

Wreszcie

Wreszcie po wielu perturbacjach. MAM. Dostałam w czerwcu swoja Brygidkę.
Brygidka miała przygód co niemiara, najpierw Marysia uznała że jest za mała, potem okazało się że nie mamy dokładnie takiego samego materiału na pasek,  potem była przeprowadzka, potem było szukanie zaginionych i w tym roku na Turniej na Marcińskiej Górze w Tarnowie pojechałam z brygidka w proszku.
No i w niedziele z nudów pozszywałam ją (kołowrotek nie mój). Brygidka została wiec pierwszy raz założona na Grunwaldzie właśnie.

środa, 22 lipca 2015

Gadanie o źródłach

Będę marudzić. Strasznie marudzić. O doborze źródeł będę marudzić.
Robiąc rekonstrukcje opieramy się zwykle na jakichś materiałach źródłowych, najwyższą jakość mają oczywiście zachowane oryginały takie jak ciuchy z Herjolfsnes, buty z Opola czy napierśnik z Churburga. Następnie mamy ikonografię czyli obrazy, rzeźby, freski a na samym końcu zapiski służące zwykle za uzupełnienie informacji z dwóch pierwszych źródeł. O ile oryginały, jeśli nie zostały w 19 wieku "poprawione" przez ówczesnych muzealników są bezsporne. o tyle interpretacja ikonografii bywa czasem kontrowersyjna. W zależności bowiem od poglądu osoby patrzącej na tym samym fresku może być tunika z Bocksten i ubogie wąskie robe. Ale nie na to będę marudzić, bo o interpretacjach się dyskutuje i próbuje przekonać zwolenników innych teorii, z różnym skutkiem ale zawsze można próbować.
 Zauważyłam bowiem pewna dosyć rzadką chorobę (niezależną od wieku) ktoś "wymyśla" sobie coś mocno niepoprawnego a potem podaje jako źródło jakiś bardzo egzotyczny manuskrypt bądź publikację. Zwykle taka osoba liczy na to że ktoś kto się"przyczepi" nie będzie miał chęci sprawdzenia co naprawdę mówi podana ikonografia. Czasem jednak trafia na osobę która sprawdza. Miałam tego kilka mniej lub bardziej spektakularnych przypadków. Trzy pamiętam szczególnie bo druga strona była nieprzemakalna na udowodnienie że nie ma racji

1 przypadek człowiek który twierdził ze w Letopisie Radziwiłowskim jest ikonograficzny dowód na wikińskie ciuchy na początku 15 wieku. Znam letopis i wiem ze czegokolwiek by nie powiedzieć o jakości tego manuskryptu, akurat wikingów to tam nie uświadczysz

2 przypadek pewien pan który nosił (niezbyt zresztą poprawnie wykonany) XVII wieczny węgierski kaftan będąc oryginalnie wydatowanym (swoim zdaniem) na XIII wiek. Podał jako źródło Liber ad honorem Augusti manuskrypt z połowy XII wieku wykonany we Włoszech w stylu bizantyjskim, posunął się nawet do podania strony na której ma źródłowy obrazek (nie było na tej stronie niczego podobnego tak jak w całym manuskrypcie)

3 przypadek pewna kobietka która wybrała sobie 19 wieczną pocztówkę jako źródło na wczesno-piętnastowieczną  sukienkę

Nie twierdze że jestem nieomylna, wiele razy udowodniono mi ze nie mam racji, jak choćby z krojem tyłka w nogawicach czy konkretnymi rękawami w robe, ale ja w przeciwieństwie do osób o których pisałam powyżej staram się nie zapierać zadnimi łapami. I kiedy wybieram sobie manuskrypt na którym się opieram to znam go choć trochę i wiem jakie było jego datowanie. Bo inaczej zbłaźnienie się jest bardzo prawdopodobne.

ps. źródła pisane maja pewną wadę, polegającą na tym ze nasi przodkowie nie stosowali naszej współczesnej terminologi, choćby słynne gdzieniegdzie stwierdzenie "Miecz to jest kord alboli tasak"

niedziela, 21 czerwca 2015

Turniejowe prezenty

Niestety nie ja dostałam, postanowiłam (a dokładnie postanowiłyśmy) tylko je  komuś dać. A konkretnie uczestnikom Turnieju Miecza Długiego na tegorocznym Grunwaldzie. Upominki od pracowni otrzymają Damy z Loży Dam i wszyscy  trzej zwycięzcy.
Loża Dam otrzyma ręcznie robione przez Ewelinę mydełka




  w ślicznych ręcznie uszytych przez Marysię torebeczkach (ja tylko farbowałam na nie tkaninę i robiłam jedwabne sznureczki). Torebki będą miały różne kolory.  

Kolejne kolory

Trzej zwycięzcy otrzymają wykonane w pełni historycznie lniane ręczniczki. Większych i młodszych braci tego maleństwa

Te ręczniczki tkwią jeszcze na krosnach wiec na razie zdjęć nie będzie. Jak zdejmę z krosien to pokaże zdjęcia.

ps. żeby zobaczyć mniej historyczne dzieła pracowni zajrzyj tutaj


niedziela, 31 maja 2015

Torba

Dawno się nie odzywałam, ale do zeszłego tygodnia nic mnie nie wkurzył wystarczająco mocno żeby chciało mi się coś napisać. To co wkurzyło postaram się jakoś  ogarnąć w osobny post, ale dzięki temu wkurzeniu zorientowałam się, że nie pokazałam jeszcze swojej najnowsze zdobyczy rekonstrukcyjnej.
Pierwsze to ręczniczek, tkany jak te oryginalne średniowieczne splotem diamentowym. Wersja najprostsza, bez wzorków robionych bawełnianą niebieską przędza o z krótkimi frędzlami. Długość 34 cm szerokość 28 cm.

A drugie to uszyta z utkanych na moich krosnach lnów torba, tu można poczytać o tkaninach  torba szyta ręcznie cienkim lnem koronkarskim.  

środa, 24 września 2014

O metrażu

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad jedną  kwestią, słyszę czasem rozmawiając z osobami odtwarzającymi różne klasy społeczne że ten czy inny krój sukni czy wierzchu był droższy czy tańszy bo schodziło na niego ileś tam materiału. Często dostaje się w tych dyskusjach sukni z Uppsali która ma być potwornie tkaninożerna. Mocno mnie to zastanawiało bo przy tkaninie o szerokości 1,5 metra czy 1,4 metra praktycznie nie zauważyłam różnic. Ale może były przy węższych tkaninach? Z pomocą w stwierdzeniu przyszły mi dwa źródła, jednym była strona firmy Durant Textiles drugim zaś książka "Medieval Garments Reconstructed" do której mam dostęp. Pod rozważanie weźmiemy nieszczęsna królową Małgorzatę i  wykopaliska z  Herjolfsnes bo o tych mamy dane na temat metrażu zużywanego na suknię (i tych trzech typów sukni używa się najczęściej). Zacznijmy od królowej Małgorzaty. Suknia szyta była z tkaniny o szerokości 60 cm, z wyliczeń firmy która robiła jej replikę wyszło że oryginalnie potrzebne było 10,75 metra (musicie niestety wierzyć mi na słowo bo nie ma w tym momencie dostępu do artykułu o tej sukni). Jest to ilość dla nas porażająca, ale należy zwrócić uwagę na to że tkanina miała TYLKO 60 cm szerokości (źródła podają że standardowe tkaniny z tego okresu to 80-100 cm szerokości), dodatkowo tkanina była wzorzysta i przy łączeniu pasów należało ułożyć ja w taki sposób żeby wzór się zgadał. No i cała suknia miała 146 cm długości (moja sukienka mam 132 cm długości). To że uszyto ją z 60 cm tkaniny nieco utrudnia porównanie z grenlandzkimi wykopaliskami które szyte były z tkanin o szerokości 80 cm. Samej sukni Małgorzaty nie odważyłabym się przeliczać bo nie jest zachowana w całości,  mogę natomiast zrobić to z własna sukienką szyta z tego wzoru. Suknia ma długość 132 cm szerokości na dole spódnicy 320 (co daje 80 cm na panel) i do tego rękawy 46 cm. Bez kombinowania sztukowania i układając po prostu na materiale uzyskujemy 5,84 metra. Mając tę wartość możemy porównać ją z danymi pochodzącymi z Grenlandii. W książce mamy podane ilości tkaniny o szerokości 80 cm która schodzi na dane ciuszki, również rozłożone w sposób swobodny, bez sztukowań i oszczędzania, które w oryginałach występowało. I tak na suknię z grobowca 38 czyli 10 klinówka potrzeba 5,79 metra. Na suknię z grobowca 39 czyli 6 klinówkę potrzeba 5,81 metra materiału. Oczywiście w wszystkich trzech przypadkach rozważam nieekonomiczne ułożenie na tkaninie (bo takie pokazują w wykrojach autorzy "Medieval garment..."), takie które daje dużo ścinków. Rozkładając ściślej i planując można zaoszczędzić około metra, półtora.
Jak widać z kalkulacji każda z sukienek potrzebowała mniej więcej takiego samego metrażu tkaniny do jej uszycia. Skąd wiec niechęć do kroju królowej Małgorzaty jako wymagającego dużo materiału? Podejrzewam że odstrasza nazwa, no bo to suknia królowej. Bo MUSIAŁA być droga, i owszem była, wykonana z drogiego i luksusowego materiału, ale krój miała wręcz pospolity, taki jak w ikonografii z tego okresu pojawia się często i na wszystkich warstwach społecznych. Tylko 4 ciecia pozwalają zachować maksymalną ilość wzoru w stanie nienaruszonym i zapewniają mu dobre ułożenie, przy 10 klinówce suknia z tak wzorzystego materiału wyglądałaby podejrzewam bardzo brzydko, choć miałaby imponujący obwód spódnicy.