środa, 30 grudnia 2009

Kabat Karola Śmiałego część 2

Farbowanie za nami. Wełenka sobie powoli wysycha. Cały dom cuchnie stęchłymi ziemniakami. Wszędzie piszą, jak to śmierdzi jak się farbuje w indygo, ale po sfermentowanym moczu nikt nie oczekuje niczego innego. A marzanna to zwykłe zielsko, a tez potrafi dać "czadu". Zostało jeszcze sprzątanie resztek marzanny, która jest wszędzie, kolejne płukanie wełny i bierzemy się za szycie. Zdjęcia ufarbowanej tkaniny będą jak wyschnie, a na razie szybki rzut okiem do kotła czarownicy.


wtorek, 29 grudnia 2009

Spóźniona relacja z Warsztatów

W tym roku uczestników warsztatów nie było zbyt wielu. Deszcz przegonił sporą ich część. Bo niestety październik w tym roku pokazał co potrafi. W nocy było zimno, w dzień padało. Z powodu deszczu zresztą nie odpaliliśmy wypału ceramiki, zabrakło nam jednej wiaty żeby rozłożyć ją dla osób które pilnowały by wypału. Za to mnie udało się farbowanie, a chłopaki odpalili wędzarnie. Fakt że troszkę przesadzili z ogniem i rybki za szybko pospadały, ale z użyciem rusztu udało się je uwędzić do końca. Nidhogg zrobił pokaz zgrzewania, jak sam stwierdził średnio udany, ale pręt się zgrzał. Potem pilnował kolejnego grotokuja, Kumisia.
Ja przy farbowaniu postanowiłam sprawdzić jak wyglądają farbowania jedno i dwu kąpielowe, i jaka jest wydajność jednej kąpieli barwiącej. Zeszłoroczne farbowania był wszystkie jedno kąpielowe, jedno było z dodatkowym składnikiem

Z zeszłego roku pochodzą kłębuszki
10 barwienie liść pokrzywy
11 barwienie kora dębową
7 barwienie rdest ptasi + żelazo
8 barwienie rdest ptasi

Z tego roku barwienia jedno kąpielowe to
1 marzanna czwarte barwienie gotowana
4 marzanna pierwsze barwienie nie gotowana
5 marzanna drugie barwienie nie gotowana (z nadmiarem barwnika)
6 łupiny z cebuli pierwsze barwienie
9 łupiny z cebuli drugie barwienie

Barwienia dwu kąpielowe
2 trzecie barwienie w marzannie następnie czwarte w cebuli
3 drugie barwienie w marzannie następnie trzecie barwienie w cebuli

Wiem podpisane to jest bez ładu i składu. Ale ułożyłam sobie kolorkami taki już ze mnie esteta.
Słowem końcowym, kłębek numer 12 to czysta wełna w kolorze z jakiego wszły wszytskie barwienia.

Kabat Karola Śmiałego

Kabat (jacket) Karola Śmiałego, księcia Burgundii (1433-1477) to piękny, idealnie zachowany ciuch z drugiej połówki XV wieku. Jest uszyty z gładkiego, czerwonego jedwabiu. Charakterystyczne są rękawy - szerokie, plisowane bufy mieszczące bufki dubletu są nad łokciem z powrotem wplisowane w stosunkowo wąskie rękawy. Obrazu dopełnia stójka - jest integralną cześcią korpusu, de facto jest to podniesienie dekoltu. Dokładnie widać to dopiero na kolorowych zdjęciach na blogu Asteria in Europe.
Dodatkowe zdjęcie z Kunsthistorisches Museum w Wiedniu, przedstawiające tył kabatu:Widać wmarszczone baskiny, plisowane bufki i ten nieszczęsny kołnierz.
Nasza rekonstrukcja - na zamówienie Grzypa - ma być skromniejszą wersją, bardziej mieszczańsko-żołnierską. Stąd zamiast jedwabiu będzie uszyta z sukna wełnianego, farbowanego marzanną. Takie przedsięwzięcie wymagało kupienia 50litrowego gara, farbowanie 3 metrów sukna to nie przelewki. Dalsze raporty w miarę postępów w pracy.

czwartek, 3 września 2009

Czapeczka

Przyszedł czas, żeby przestać mroczyć gołą głową i zaopatrzyć się z stosowne nakrycie głowy. Filcowe kapelusze są drogie, do czaperonu to trzeba mieć stosowne robe itp, więc zdecydowałem się na "acorn hat" czyli popularną w drugiej połowie XV wieku czapeczkę. Na obrazach Dierica Boutsa praktycznie każdy facet ma taką:



Uszyłem ją (wykrój z TMTA, str. 191) z czerwonego sukna, bez podszewki, po rozłożeniu i podszyciu od środka szwów ładnie się usztywniła. Antenkę zrobiłem ze zwiniętego w rulonik kawałka.
Efekt widac na zdjęciu z turnieju łuczniczego w Pełkinii.

Czapeczka jest świetna, +5 do lansu. Wygląda jakby była troszeczkę za mała, ale tak ma być. Tylko badgesa chyba jednak odpruję, bo jego miejsce jest na kapeluszu. Na tego typu czapeczkach nigdy badgesów nie widziałem, ale już dwa lata czekał aż się nim pochwale, wiec nie mogłem się powstrzymać.

środa, 2 września 2009

Patrzysz, patrzysz, a nie widzisz...

Lenistwo to straszna choroba, potrafi się człowiekowi rzucić na zmysły. Mnie osobiście rzuciła się na wzrok. Nauczyłam się szyć jeden typ nogawic. Ktoś co prawda mówił, że to te rzadziej stosowane, ale co tam, łatwy wykrój i fajnie się układa.
No i jest z tego mojego lenistwa jedna wielka DUPA.Przedstawienia są jasne i oczywiste, a Gwyn miał racje. Wykrój tyłka z którego korzystałam, ten sam który znajduje się w TMTA, jest na 16 wieczne nogawice (po 1490). No i jeszcze ten cholerny saczek. Po prostu tragedia. Choć akurat saczek jest przerabialny. Nawet się chłopcy ucieszą, że nareszcie przestaną mieć w saczku kieszeń na jabłko. Saczek, co widać na rycinie Weydena i obrazie Boutsa, powinien być wysoki i przysznurowany albo do dubletu (Weyden), albo do krawędzi nogawic jak u Boutsa. Zaś sposób zszywania nogawic widać dosyć wyraźnie. Przed rokiem 1490 przez tyłek przechodzi tylko jeden szew, dopiero w późniejszych dziełach pojawiają się nogawice z 3 szwami. Poprawny wykrój to ten z Gutkowskiej, nie ten z Medieval Tailor Assistant.
Jedno co pociesza w takich chwilach to świadomość, że nie ja jedna zrobiłam taką głupotę.
Wycinki na ilustracji:
- 1 i 2 pochodzą z rysunku "Scupstoel" Rogier van der Weyden z lat 1447-50
- 3 pochodzi z obrazu "The Execution of the Innocent Count" Dieric Bouts the Elder z roku około 1460
- 4 pochodzi z obrazu "Enthaupten des Heiligen Georg" Friedrich Herlina z lat 1462-1465
- 5 pochodzi z obrazu Mistrza ukrzyżowania z Kemper z roku 1470
- 6 pochodzi z ryciny Carrying the Cross Martina Schongauer z roku 1474
- 7 pochodzi z obrazu nieznanego malarza "The Torture of St Victor" z roku 1490
- 8 pochodzi z manuskryptu "Grimani Breviary" z lat 1490-1510

środa, 26 sierpnia 2009

Szyjki

Zaczynam kompletować zestaw do szycia. O taki

Jak widać brak mi jeszcze szpilek. Już zamówiłam sobie mosiężne. Igły mam dwie, długa z nieznanych mi przyczyn okazała się NIE być z nierdzewki, a krótka była kiedyś chromowana, ale to było bardzo dawno temu (jakieś 30 lat temu). Na razie takie wystarczą. Potem Nidhogg zrobi mi igły sam, w końcu po coś go wysłałam na to szkolenie kowalskie.
Kościana igła właściwie nie jest do szycia tylko do dzianiny, ale igła to igłą wiec jest w tym zestawie. Szpikulec do przekłuwania dziurek jest może nieciekawy z wyglądu ale bardzo dobrze sie go używa. Najbardziej dumna jestem ze szpulek, wiem że nie są jakieś takie śliczne, ale sama robiłam. Mały prostokontny zwijacz to troszkę nie ta epoka, ale miałam odrobinę cienkich nici lnianych i trzeba je było na coś nawinać. Brak mi jeszcze nożyczek, ale na te muszę zapolować. No i musze kupić pudełko obłogowe, ale to na szczęście może poczekać. W tym sezonie nie będę go już potrzebowała.
No i dwa zbliżenia, jak się chwalić to na całego:


niedziela, 10 maja 2009

Takie sobie luźne spostrzeżenia

Wróciliśmy z Majówki w Odrzykoniu organizowanej przez ZRBDO i postanowiłem zanotować najważniejsze spostrzeżenia dotyczące obozowania - do realizacji na ten sezon.
1 - miedziane kotły są super, patelnia lepsza stalowa.
2 - dopóki nie mamy samochodu, potrzebujemy wygodnych , pojemnych plecaków - stary ze stelażem się już kończy, a wór transportowy (wojskowy, z demobilu) bez samochodu to pomyłka. (Plan zrealizowany od razy po powrocie, kupiliśmy dwa plecaki górskie 50 i 60 litrów.)
3 - potrzebujemy lekkiej kołdry, najlepiej puchowej (ale współczesna syntetyczna tez ujdzie, wystarczy lniana poszwa). Koce są ciężkie i niewygodnie się śpi pod więcej niż jednym, a śpiworki są nie teges. Robi się już cieplej, wiec czas mamy do jesieni.
4 - jak co roku - przydałby sie siennik.
5 - zrobić zbiorczy pokrowiec na łuki, Józię i maszty do namiotu.
6 - wozić własna siekierę, najlepiej historyczną.

Przy okazji przetestowaliśmy kotły, nową hakownicę (wersja mini, kal.10mm - oszczędza proch i jest lekka) i składany maszt do namiotu.

I to by było na tyle :D

wtorek, 17 lutego 2009

Aktualizacja

Od ostatniego wpisu minęło nieco czasu. Powiedziałabym że nawet dużo. Ale od zakończenia sezonu wyjazdowego czas wolny skurczył nam się dosyć mocno. Ze względu na zmianę pracy Nidhogg nie ma w tym momencie dostępu do kuźni tak wiec robi nieco inne rzeczy. Ja jak szyłam tak szyje ale dokleiłam do tego jeszcze zamiłowanie do chemii i zajęłam się farbowaniem barwnikami naturalnym. To właśnie robiłam na zeszłorocznych warsztatach w Będkowicach. Nidhogg nauczał kucia grotów (z całkiem niezłym skutkiem) i skrobał sobie tabliczkę woskową. Na tych warsztatach wypaliliśmy również wykonane w zeszłym roku garnki. Mimo właściwego wysuszenia dwa uległy uszkodzeniu przy wypale. Konkretnie wazonik pękł bo chyba był źle sklejony, zaś przykrywka na kubeczek odkształciła się pod ciężarem drewna. Wyszły piękne siwe, wypalone beztlenowo. W przyszłym roku zapytamy właścicieli jak się ich używa.
W tym roku z Będkowic przywieźliśmy trochę ufarbowanej wełny tabliczkę woskową i przeziębienie.