No i nie zdążyłem się przed Grunwaldem pochwalić, a zrobiłem dwie rzeczy, które szykowałem od dawna. Po pierwsze skończyłem swoje czerwone robe. Zrezygnowałem ostatecznie z dokładnej rekonstrukcji szaty z Herjolfsnes i zrobiłem workowate rękawy i wysoki kołnierzyk. Tak, mam kompleks burmistrza Gandawy.
Na szybko mała fotka ze mną jako gońcem Staszka Kuli w trakcie inscenizacji (bo radiotelegrafista brzmi głupio w kontekście bitwy pod Grunwaldem).
A do hełmów (mojego i Karla) wstawiłem wreszcie koszyczki, dzięki którym udało je się dopasować na nasze łby bez robienia grubszych kapturów pikowanych. Pora zamówić mniejszy hełm - ten jest do kupienia jakby ktoś chciał. Nówka sztuka nie bita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz