wtorek, 20 września 2011

Takie sobie marudzenie

Działam w RR już od jakiegoś czasu, może nie jest to porażający kawał czasu ale na tyle długi że zdołałam zaobserwować że jak każde środowisko hobbystów i RR jest nawiedzany jest przez chwilowe mody. W czasie mojego uczestnictwa w RR kilka udało mi się zaobserwować, dla przykładu "Wszyscy w średniowieczu tańczyli" czy też "Wszystkie średniowieczne ciuchy miały podszewki". Pierwsza z nich odstręczyła mnie kiedyś od RR bo tańczyć nie lubię i nie bardzo umiem. Druga natomiast zaowocował tym ze moja pierwsza porządna historyczna suknia jest pancerna i prawie sama stoi. Po jakimś czasie w miarę grzebania w źródłach i ikonografii przestałam na te mody zwracać uwagę. Przez to dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać skąd one się brały. Bo przecież nie wyskakiwały z nicości. Ktoś zawsze pierwszy rzucała jakimś pomysłem ideą. Jakoś tak ostatnio ze względu na prace nad poradnikiem strojowym zagłębiłam się mocno w aspekty tekstyliów ich produkcji itd. I zauważyłam nawracający problem z farbowanymi tkaninami. Co raz gdzieś z czeluści ruchu wyłania się ekspert który twierdzi że farbowanie było za trudne i zbyt pracochłonne żeby mogli sobie na to pozwolić zwykli ludzie. Dodatkowym argumentem (naprawdę nie wiem skąd branym) jest zwykle bieda tzw zwykłych ludzi czyli rzemieślników i chłopów. Pojawiają się głosy ze takich ludzi nie stać było również na sukno bo przymierali głodem. Nigdy nie potrafiłam dojść skąd to się brało, zawsze cierpliwie tłumaczyłam co mówią na ten temat wykopaliska, teksty źródłowe z którymi się czasem stykałam, opracowania a wreszcie ikonografia. Ale aż dotąd nie zastanawiałam się skąd może się brać taki nacisk na tkaniny. I nagle ostatnio doznałam swoistego oświecenia. Zaznaczam że w olśnieniu tym miała udział moja złośliwość. Jak dla mnie to konkretne zjawisko bierze się z dwóch źródeł, jednym są tzw. eksperci ludzie którzy swoja wizję średniowiecza zwykle nie popartą niczym (ale nie zawsze) z odpowiednim autorytetem wmuszają innym rekonstruktorom, zwykle mniej doświadczonym. Zapytani o źródła wykręcają się dziurami w pamięci i obiecuj że jak tylko dotrą do domu to nam wyślą źródło co zwykle nie następuje (zaznaczam znowu nie wszyscy eksperci tak mają). A druga przyczyna leży w samych rekonstruktorach nie chce nam się albo po prostu nie umiemy poprawić swoich ciuchów. Nie potrafimy ich lepiej dopasować czy skroić, nie umiemy ładnie zszyć ręcznie albo nie mamy na to czasu. Nie chce nam się ładnie wykańczać a kupienie u kogoś uznajemy za zbyt drogie. I często patrzymy na takich co ich stać bądź umieją i zaczynamy się zastanawiać czy oni są lepsi. I tu przychodzi nam z pomocą pan ekspert który wytłumaczy że to wszystko pikuś bo oni maja źle dobrane materiały, że ich warstwa społeczna nie mogła sobie na coś takiego pozwolić. I części z nas robi się lepiej, zaczynamy orędować za tym żeby np. zrezygnować z sukna w 15 wieku bo było bardzo drogie. I nie zastanawiamy się czy faktycznie tak było. Nasze dobre samopoczucie nam wystarczy. I na tą nieco pokrętną przyczynę mód nabrać się może każdy, bo każdy nawet najlepsi z nas maja epizody lenistwa. Miejmy nadzieję że są to rzeczywiście tylko epizody.

ps. w następnym poście będzie znów o farbowaniu, zrobiłam test na łupinach orzecha włoskiego sami zobaczycie jak wyszło.

2 komentarze:

  1. cześć!
    też mnie denerwują ci "eksperci", którzy jak przychodzi co do czego to wykręcają się sianem. I traktowanie wszystkiego tak sztywno, że jak ja nie słyszałem (albo ktoś, kogo uważam za autorytet nie słyszał) to na pewno tego nie było. czasem trzeba trochę wyluzowac i pomysleć logicznie i praktycznie zamiast sztywno trzymać się często ubogich źródeł.
    choć z teorią, że jest to wytłumaczenie swojego lenistwa też się zgadzam :).
    a odnośnie tkanin, to było dokładnie odwrotnie (co wielu się w głowach nie mieści) - najbiedniejsi nosili najgorszego gatunku sukno bo nie było ich stać na len, który był wbrew pozorom dość drogi ze względu na o wiele trudniejszy proces produkcji - wszystkie procesy były wykonywane ręcznie i ze względu na właściwości włókna nie można ich było zmechanizować aż do XIX wieku (w przeciwieństwie do procesu obróbki wełny, w którym dość szybko wprowadzono takie maszyny jak kołowrotek, motowidło, wilk gręplarski itp.). len pochodził z drobnej produkcji domowej i mimo, że zajmowały się jego produkcją niższe klasy społeczne, zwyczajnie nie było ich na niego stać bo bardziej opłacało się go sprzedać, kupić tańsze sukno i mieć zaoszczędzone pieniądze. pisze o tym m. in. Irena Turnau w "Historii europejskiego włókiennictwa odzieżowego..." i Jerzy Maik w "Sukiennictwie elbląskim..."

    pozdrawiam!
    k.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z własnego doświadczenia wiem że im mniej jest źródeł i śladów tym bardziej "eksperci" walczą o "SWOJĄ" interpretację rzeczywistości. W wielu wypadkach spotkałam się z negowaniem istnienia jakichś źródeł, nie przyjmowaniem do wiadomości faktów. Bywa to śmieszne, ale z drugiej strony nieco przeraża. A jeśli chodzi o kwestie ceny lnu i wełny, to nie przyszło mi do głowy nawet o tym pisać. Bo po przetrawieniu pewnej ilości źródeł jest dla mnie oczywiste że len był droższy niż wełna. Trudno jest mi pamiętać że są ludzie którzy uważają że dzisiejszy stosunek cen tkanin jest podobny do stosunku historycznego. A tak na marginesie dzięki za komentarz, nie czuje się samotna w pewnych odczuciach :D

    OdpowiedzUsuń